Wizyta robocza w Hiszpanii

DZIEŃ 1
20 marca 2014, we wczesnych godzinach porannych, dziesięciu członków Klubu Comenius`a wraz z koordynatorami projektu: p. Beatą Cechowska – Atay oraz p. Ewą Cholewinską wyruszyło w długą podróż ze Zbuczyna  do słonecznej Hiszpanii. Celem wyprawy był udział w pierwszej wizycie roboczej w szkole partnerskiej w Caceres.
Droga do Warszawy była raczej senna, ale kiedy znaleźliśmy się na pokładzie samolotu – sen odpłynął w siną dal, a w zamian pojawiły się emocje związane z lotem. Okazało się, że dla większości grupy była to pierwsza tego typu przygoda w życiu. Trzeba przyznać, że cała ekipa spisała się dzielnie i po prawie trzygodzinnym locie wylądowaliśmy na lotnisku w Madrycie. A tam? Wesołe powitanie, kolorowe balony, transparenty i serdeczne uśmiechy oraz radosne okrzyki naszych partnerów. Po tak cudownym powitaniu wyruszyliśmy autobusem do Caceres. Wspólną podróż umilaliśmy sobie śpiewem. Hiszpańskim przebojem była oczywiście „Macarena”, a polskim? „Hej Sokoły”. Nadszedł w końcu czas na pierwszy, wspólny posiłek. Nie było łatwo zgadnąć co zostanie podane na talerzu. Zdecydowaliśmy, że będą to kanapki z „chorizo” – typowo hiszpańską kiełbasą. Oczekując na nasz obiadek podziwialiśmy bar, wokół którego zawieszone były wielkie, dojrzewające szynki, zwane „jamon” (czyt. „hamon”). Pierwszemu wspólnemu posiłkowi towarzyszyły wesołe rozmowy i śmiechy. Ale … wszystko co przyjemne ma swój koniec. My też musieliśmy wyruszyć w dalszą drogę. W końcu mieliśmy do przebycia około 300 km. Po 4 godzinach spędzonych w „wesołym autobusie” dotarliśmy do miasteczka Caceres, położonego w rejonie Extremadura, w zachodniej Hiszpanii. Liczy sobie ono około 95 tysięcy mieszkańców. Miasto Caceres jest pełne zabytków kultury i architektury oraz średniowiecznych kościołów. Na placu szkolnyn czekali na nas nasi hiszpańscy rodzice oraz rodzeństwo. To cudowne uczucie przenieść się z domu … do domu. Kiedy spojrzeliśmy na rodziny naszych partnerów, byliśmy pewni, że nasz pobyt będzie wypełniony ciepłem i radością. I z takim pozytywnym nastawieniem udaliśmy się do naszych nowych domów, by tam odpocząć i nabrać sił przed kolejnym dniem naszej wizyty.

DZIEŃ 2
Już z samego rana przywitało nas piękne słoneczko. Trzeba przyznać, że po tak długiej podróży pospałoby się troszkę dłużej, ale jak tu spać, kiedy przed nami tyle zadań i spotkań. Pełni energii wyruszyliśmy w drogę do szkoły. Kiedy dotarliśmy do budynku Licenciados Reunidos usłyszeliśmy gromkie okrzyki. Wystarczyło zrobić jeden krok, by przed naszymi oczami ukazała się cała społeczność szkolna. Wszyscy trzymali biało – czerwone baloniki oraz transparenty. Przywitano nas jak prawdziwych ambasadorów Polski. Dyrektor szkoły oraz przedstawiciele władz lokalnych wygłosili okolicznościowe przemówienia, następnie na maszt wciągnięto polską oraz hiszpańską flagę i odegrano hymny narodowe obu krajów. Tak radosne i entuzjastyczne powitanie sprawiło, że w niejednym oku pojawiła się łezka szczęścia. Wszystkie wydarzenia toczyły się w ekspresowym tempie. Nasi przewodnicy zabrali nas na wycieczkę po szkole. Jest to bardzo nowoczesny, świetnie wyposażony budynek. Najbardziej podobały nam się bajecznie kolorowe pomieszczenia dla   przedszkolaków oraz sala audiowizualna. Trzeba przyznać, że szkoła naszych partnerów jest tak duża, że zdążyliśmy się zmęczyć. Po wspólnym posiłku w stołówce szkolnej znaleźliśmy czas na zajęcia projektowe, podczas których porządkowaliśmy materiały do pierwszego rozdziału naszego wspólnego przewodnika po Polsce i Hiszpanii. Nasza grupa przedstawiła też prezentacje na temat Polski oraz Zbuczyna. Po południu przyszedł czas na wspólną integrację i typowo hiszpańską zabawę, zwaną „Gymkana”. Wszyscy przekonaliśmy się, że po wysiłku intelektualnym bardzo wskazany jest ruch. A tego podczas naszej integracji nie brakowało. Zadowoleni i zmęczeni udaliśmy się do naszych hiszpańskich rodzin, aby tam spędzić wieczór i poznawać lokalne zwyczaje.
DZIEŃ 3
Nasi gospodarze postanowili zabrać nas na wyprawę do miasta Merida, zwanego „hiszpańskim Rzymem”. Zostało on założone właśnie przez Rzymian w 25 roku przed naszą erą. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od obejrzenia teatru, który posiada 15 000 miejsc siedzących. Obecnie odbywają się tam różne spektakle teatralne i festyny. Następnie podziwialiśmy uroki świątyni Diany, Łuk Trajana, który zwany jest bramą wjazdową do miasta oraz Narodowe Muzeum sztuki romańskiej. Po wyczerpującej wędrówce dotarliśmy do uroczego Rynku Głównego w Meridzie, w którym zachwycaliśmy się widokiem pięknych drzewek mandarynkowych oraz podziwialiśmy bociany, które uwiły sobie gniazdo na miejskim ratuszu.
Podczas obiadu z typowo hiszpańskimi daniami, takimi jak: paella, tortilla czy duszone ogony z byka, rozmawialiśmy dużo o literaturze oraz upodobaniach czytelniczych młodzieży w Polsce i Hiszpanii. Po pysznym posiłku, niestety, nie było czasu na siestę, ponieważ musieliśmy wracać do szkoły partnerskiej, by tam kontynuować nasze prace projektowe.
A wieczorem? Nasi przyjaciele zabrali nas na mecz koszykówki. Było mega – wspaniale!

DZIEŃ 4
Niedziela była dniem spędzonym z naszymi hiszpańskimi rodzinami. Poprzez wycieczki starali się oni przybliżyć nam kulturę Hiszpanii (i nie tylko). Każdego z nas czekały przeróżne atrakcje, np. wyjazd do Guadelupe, Sevilli, Salamanki, czy Portugalii. Podczas naszych wypraw mieliśmy okazję podziwiać uroki Hiszpanii oraz wsłuchiwać się w niezwykle ciekawe opowieści naszych gospodarzy na temat historii i tradycji hiszpańskich.

DZIEŃ 5
Piąty dzień naszego pobytu w Caceres rozpoczęliśmy od zwiedzania Rynku Głównego miasta. Trzeba przyznać, że kiedy stanęliśmy na kamiennych płytach poczuliśmy się, jak gdyby czas stanął w miejscu kilkaset lat temu. Starówka w Caceres jest wpisana na listę UNESCO i z całą pewnością na to zasługuje. Można powiedzieć, że to magiczne i bardzo klimatyczne miejsce. Przewodnik bardzo ciekawie opowiedział nam o historii tego miejsca, gdzie  znajduje się około  40 cennych budowli średniowiecznych, renesansowych i barokowych. Poznaliśmy też legendę o św. Grzegorzu, który pokonał smoka. Od 1229 roku jest on patronem miasta.
Następnie zostaliśmy zaproszeni do ratusza, aby uczestniczyć w spotkaniu z władzami miasta Caceres. Miało ono bardzo oficjalny charakter i było okazją do zaprezentowania Polski, naszej gminy oraz szkoły. Przekazaliśmy także upominek – własnoręcznie wykonany obraz przedstawiający cztery pory roku w Polsce. My również otrzymaliśmy od pani burmistrz Caceres piękny album o tym mieście. Mieliśmy także wspaniałą okazję do promowania projektów Comenius podczas spotkania z dziennikarzami. Miło było zobaczyć następnego ranka zdjęcie całej ekipy Comenius`a w lokalnej gazecie.
Piąty dzień obfitował w wyprawy piesze. Po powrocie do szkoły spędziliśmy kilka godzin nad planowaniem drugiego rozdziału naszego przewodnika po Polsce i Hiszpanii oraz uczestniczyliśmy w zajęciach języka hiszpańskiego. Nasi partnerzy przygotowali zajęcia językowe w bardzo ciekawy sposób, wykorzystując środki audiowizualne oraz kolorowe pomoce. Dzięki nim nauka podstawowych zwrotów nie sprawiła nam większych problemów. Kiedy już nadeszło zmęczenie intelektualne, Hiszpanie zaproponowali nam pieszą wyprawę do sanktuarium Matki Boskiej Górskiej (Santuario de la Virgen de la Montaña), która jest patronką Caceres. Wyruszając na górski szlak nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nie będzie to łatwa wędrówka, ale im bardziej wchodziliśmy pod górę, robiło się coraz trudniej i ciężej. Jednak każdy wysiłek przynosi piękne owoce. Kiedy dotarliśmy na szczyt Sierra de la Mosca, przywitała nas figura Jezusa z otwartymi ramionami. W jednej chwili zapomnieliśmy o wylanych kroplach potu i zmęczonych nogach. Z radością i zaciekawieniem weszliśmy do wnętrza barokowego sanktuarium. Zachwyciła nas figurka Matki Bożej, umieszczona w ołtarzu głównym. Po chwili refleksji i zadumy wyszliśmy na plac, z którego rozpościerał się widok na uroczy zachód słońca oraz panoramę Caceres. A potem … był czas na krótki odpoczynek z hiszpańskimi pączkami - „czurros” oraz wspólne rozmowy i zajęcia integracyjne.

DZIEŃ 6
To był naprawdę pracowity i wyczerpujący dzień. W końcu mogliśmy całkowicie oddać się pracom projektowym. Już z samego rana pan dyrektor Domiciano Iglesias Alonso wprowadził miły nastrój odwiedzając naszą zapracowaną Comeniusow`ą grupę  i próbując nawiązać z nami kontakt w języku polskim. Było to bardzo sympatyczne i zabawne jednocześnie. Tak zmotywowani mogliśmy zająć się przygotowywaniem materiałów do kolejnego rozdziału naszej książki. Pomysłów na treść oraz grafikę było tak dużo jak osób w naszym międzynarodowym zespole, albo nawet i więcej. I teraz jak tu znaleźć tzw. „środek” i zaspokoić wszystkie osoby? Hm… Muszę przyznać, że nie było to łatwe, choć wszyscy bardzo się starali. Dobrze, że już wcześniej Polacy nauczyli Hiszpanów przerywnika pt. „Once madonce” i można było przy nim rozruszać trochę zastałe od siedzenia przy biurkach kości.  Aby sympatycznie zakończyć sesję prac projektowych, polski Comenius Team wręczył swoim parterom koszulki z napisem „I love reading”, które bardzo się spodobały.
Tego dnia uczestniczyliśmy jeszcze w zajęciach szkolnych oraz w kolejnej lekcji języka hiszpańskiego. Kiedy już usiedliśmy zmęczeni na koniec dnia, nasi koledzy i koleżanki z Hiszpanii postanowili pokazać nam prezentacje dotyczące Hiszpanii, regionu Extremadura oraz parku narodowego Monfrague, który mieliśmy odwiedzić następnego dnia. Trzeba przyznać, że czeka nas niezła przygoda. Już nie możemy się doczekać.

DZIEŃ 7
Po dosyć wczesnej pobudce udaliśmy się do szkoły, gdzie czekał już na nas wygodny autobus, który zabrał naszą międzynarodową ekipę do parku narodowego Monfrague. Podróż nie trwała zbyt długo, ale to co zobaczyliśmy po wyjściu z autokaru zapierało dech w piersiach. Wśród zielonych pagórków i skalistych wzgórz wiła się najdłuższa  rzeka Hiszpanii - Tag. W niezmierzonych przestrzeniach lasów śródziemnomorskich parku żyją liczne kolonie drapieżnego ptactwa oraz rysi iberyjskich. Nasz przewodnik zabrał nas na taras widokowy, z którego mogliśmy osobiście obserwować sępy. To było niesamowite uczucie. Następnie udaliśmy się w kilkukilometrową wędrówkę po parku narodowym, połączoną z obserwacjami szaty roślinnej oraz zwierzęcej, a także z niezwykle ciekawymi opowieściami przewodnika. Park narodowy zachwycił nas pięknym, niepowtarzalnym krajobrazem. Bardzo zmęczeni, ale zadowoleni wsiedliśmy do naszego autokaru. Ale … okazało się, że to nie koniec niespodzianek. Nasi gospodarze zabrali nas do miasta Trujilio, które było siedzibą wielu sławnych konkwistadorów. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od rynku Starego Miasta, otoczonego pięknymi kamienicami. W centrum placu znajduje się pomnik Francisco Pizarro – dzielnego zdobywcy Nowego Świata. Kontynuując naszą wędrówkę po Trujilio odwiedziliśmy kościół Santa Maria z III wieku, dom – muzeum Pizarra oraz twierdzę zbudowaną na najwyższym wzgórzu miasta.
Trzeba przyznać, że siódmy dzień naszej wizyty był pełen malowniczych widoków, długich wędrówek, odkrywania historii Hiszpanii, poznawania się nawzajem oraz rozmów o literaturze, książkach i życiu. Z pewnością, urokliwe miejsca, które odwiedziliśmy, znajdą się w naszym przewodniku po Polsce i Hiszpanii, który opracowujemy.
DZIEŃ 8
Dzisiejszy poranek nie należał do najłatwiejszych. Trzeba było wstać, choć nasze zmęczone wędrówką nogi wołały: „Nie! Jeszcze chwileczkę w łóżku!”. Jednak żaden Comeniusowicz nie rozczula się nad sobą, ale trzyma się regulaminów oraz ustalonych wcześniej planów. Więc, aby przyjemnie wejść w nowy dzień, postanowiliśmy się rozgrzać piosenką pt. „Misie dwa”, w której zakochali się Hiszpanie. Następnie usiedliśmy wygodnie, by pochylić się ponownie nad kolejnym rozdziałem naszej wspólnej książki. I znowu nie obyło się bez sporów, dyskusji i przekonywania, czyj pomysł jest lepszy. Ale takie są uroki współpracy. Najważniejsze, że obyło się bez tzw. „ofiar w ludziach” i wszyscy zakończyli sesję projektową z uśmiechem. Radośni i optymistycznie nastawieni udaliśmy się z naszymi partnerami na lekcje. To było niesamowite doświadczenie odpowiadać na pytania hiszpańskich uczniów, które dotyczyły przeróżnych tematów. Ale … daliśmy sobie świetnie radę i w nagrodę gospodarze zabrali nas na wspólny lunch w stołówce szkolnej.
Po sytym posiłku ponownie spotkaliśmy się na zajęciach języka hiszpańskiego. I znowu było wesoło. Bo jak tu powstrzymać śmiech, kiedy przychodzi wysłuchać spolszczonego języka hiszpańskiego? A kiedy jeszcze przekręci się jakieś słowo – salwy śmiechu murowane.
Dobry nastrój pozostał nam do samego wieczora, kiedy to spotkaliśmy się w szkole na wieczorku pożegnalnym. Było to bardzo radosne spotkanie, choć przemieszane z uczuciami smutku, związanego z nieubłagalnym końcem naszej wizyty. Wspólnie pośpiewaliśmy piosenki karaoke w języku angielskim, hiszpańskim i polskim, były tańce i pląsy, których nauczyliśmy się podczas wizyty. Oprócz atrakcji dla ducha, nasi gospodarze przygotowali też hiszpańskie smakołyki dla ciała. Były pyyyyszne! Kiedy na niebie pojawiły się gwiazdy, koordynator ze szkoły hiszpańskiej – Ana, zabrała nas do księgarni „The Little Dragon”, gdzie przygotowano dla nas mnóstwo pożegnalnych niespodzianek, np. spotkanie z klownem, poznawanie najbardziej poczytnych książek dla młodzieży w Hiszpanii, podsumowanie naszej wizyty oraz wręczenie upominków – zdjęć naszej grupy projektowej. Spotkanie w księgarni było mieszaniną radości i łez, bo przecież dobiega końca nasza wspaniała wizyta robocza. Cieszymy się, że dzięki programowi „Uczenie się przez całe życie” było nam dane poznać niesamowitych ludzi, pracować nad wspólną książką oraz zobaczyć urocze miejsca. Mieliśmy świadomość, że został nam już tylko jeden wspólny dzień. Ale … przecież spotkamy się we wrześniu w Polsce. Więc … nie jest aż tak źle. A jak wiadomo wszystko co piękne, szybko się kończy.

DZIEŃ 9
To już ostatni dzień z naszymi partnerami. Rano wyjeżdżamy do Madrytu. Naszym celem jest podziwianie najpiękniejszych jego zakątków oraz spotkanie z twórcami literatury hiszpańskiej. Trudno wyrazić słowami wrażenia czy opisać urocze widoki. Oto kilka najważniejszych miejsc, które zobaczyliśmy: Puerta del Sol (Brama Słońca), muzeum Prado, Pałac Królewski z XVIII wieku, stadion piłkarski Estadio Santiago Bernabéu, market of San Miguel, Plaza Mayor oraz Plaza de España, który jest jednym z najbardziej znanych i reprezentacyjnych placów w Madrycie. Znajduje się tam pomnik Miguela Cervantesa autora Don Kichota - sylwetki pisarza i głównych bohaterów jego najsłynniejszej powieści. Największym zainteresowaniem cieszyła się jednak dzielnica literatury, która ściśle wpisała się w tematykę naszego projektu. To właśnie tam, na placu Santa Ana w Crevecería Alemana lubił przesiadywać Hemingway. Od XVI wieku w tej dzielnicy skupiało się życie literackie stolicy Hiszpanii. Mieszkali tu najwięksi poeci Złotego Wieku Hiszpanii, między innymi: Lope de Vega, Góngora, czy Cervantes. Również tutaj znajdowały się „corrales de comedias” la Cruz i el Principe. Corral de comedias, to teatr na wolnym powietrzu, którego początki sięgają XVI wieku, gdzie przedstawienia odbywały się na dziedzińcu domu, a scenę budowano pod jedną ze ścian. Widzieliśmy też dom w którym pracował i mieszkał wybitny pisarz hiszpański – Cervantes. To właśnie tam powstała między innymi druga część „Don Kichota” i „Podróż na Parnas”.
Madryt okazał się idealnym podsumowaniem naszej dziesięciodniowej wizyty roboczej projektu Comenius w Hiszpanii.

DZIEŃ 10
Czas powiedzieć słonecznej Hiszpanii oraz naszym partnerom projektowym „¡adiós”!!!!! Szkoda, że 10 dni upłynęło nam tak szybko! Będziemy je wspominać jako jedne z najwspanialszych chwil w naszym życiu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: cudowni ludzie, niesamowita atmosfera, przesmaczna hiszpańska kuchnia, niezapomniane widoki, przyjazne rodziny naszych partnerów, urokliwa hiszpańska kultura i tradycja oraz bogata oferta literacka. Nie zapomnimy nigdy wspólnych prac projektowych oraz chwil spędzonych na rozmowach i zabawie z naszymi projektowymi partnerami.
Podróż powrotna przebiegła nam bardzo sprawnie. Do Zbuczyna przybyliśmy w godzinach wieczornych. Czekali na nas stęsknieni rodzice oraz przyjaciele. 
 
PODSUMOWANIE
 
Wrażenia z pobytu w Hiszpanii pozostaną w nas na zawsze, a doświadczenia zdobyte podczas wizyty roboczej w szkole partnerskiej będziemy wdrażać w działania naszej szkoły. 


Dzień 1:





























Dzień 2:























































Dzień 3:
















































Dzień 4:



























































Dzień 5:


































































Dzień 6:


















































Dzień 7:





























































Dzień 8:





































Dzień 9:















































Dzień 10:









Wrażenia z wizyty uczestników
   ,,Wyjazd w rama mach projektu Comenius pt. „United by Reading” był doskonałą okazją do poznania bogatej i różnorodnej kultury Hiszpanii, obserwowania z bliska codziennego życia jej mieszkańców oraz rozwijania umiejętności językowych.  Wiadomo nie od dziś, co kraj to obyczaj. Jednak i tak byłam bardzo zaskoczona trybem życia Hiszpanów, który w dużej części odbywa się w nocy. Nie tylko sposób spędzania dnia codziennego był dla nas niespodzianką. Hiszpańskie potrawy bardzo przypadły mi do gustu, chodź trzeba przyznać że ich kuchnia jest specyficzna, przynajmniej w moim odczuciu.
Co do samych Hiszpanów,
jest to naród uśmiechnięty i optymistyczny (tak, wiem, służy im słoneczny klimat), niezwykle i prawdziwie gościnny oraz otwarty. Hiszpanie są zazwyczaj szczerze przemili i pomocni – może i nie można liczyć na to, ze przyjdą punktualnie na umówione spotkanie ale nie zawiodą w sytuacjach podbramkowych, kiedy naprawdę potrzeba pomocy.
Dość przerażający, jedynie na początku, był spontaniczny sposób witania się. W Hiszpanii normą jest, że na przywitanie całujemy się dwukrotnie w policzki. I dotyczy to tak mężczyzn, jak i kobiet. Jednocześnie trzeba stwierdzić, że Hiszpanie są narodem gestów i kontaktu. To, co nam wydaje się przesadne, u nich jest zupełnie naturalne. Każda rozmowa wiąże się z tym, że nasz rozmówca stoi bardzo blisko, patrzy nam stale w oczy i gestykulując, dotyka naszych ramion, dłoni, klepie po plecach, po głowie. Kontakt i dotykanie drugiej osoby w trakcie rozmowy jest czymś zupełnie naturalny. 
Hiszpanie uchodzą za naród hałaśliwy. I rzeczywiście tak jest. Ten kraj nigdy nie śpi, a miejski hałas towarzyszył nam prawie przez cały czas. Krzyki dzieci, o drugiej w nocy bawiących się na placach zabaw, klaksony stale upominające spóźnialskich, skutery mknące po wąskich uliczkach, śmiech ludzi. To jednak nie przeszkadza im w lekturze, książek, gazet czy innych czasopism. Szybko jednak przyzwyczaiłam się do nieustannie szemrzących miast.
Podobnie jak hałaśliwi, Hiszpanie są także największymi bałaganiarzami, jakich znam. Ale również najczęściej po sobie sprzątają. Wszystko, co trzymają  w rękach, bez skrupułów ląduje na ulicy. Nikogo nie dziwiła więc ilość śmieci na podłodze w restauracji. Co więcej – panuje tam  zasada, że im lepsza restauracja, tym więcej śmieci wala się pod stołami.
Ostatnie, bardzo ważne spostrzeżenie: jeśli ktoś was pyta o drużynę futbolową, której kibicujecie, zawsze bądźcie dobrze poinformowani, za jaką drużyną jest konkretny region.
Tegoroczny wyjazd dostarczył mi wielu niezapomnianych przeżyć i pozostawił wiele pięknych wspomnień. Do dziś wspominam wszystkie chwile spędzone z czaszami Comenius’owymi przyjaciółmi a wszystkie pozycje książkowe, które Oni tak zachwalali przeczytam! Z pewnością wrócę do tego kraju przy najbliższej możliwej okazji :)" Kamila Ułanowska


     ,,Wizyta w Hiszpanii bardzo mi się podobała. Była ciekawa i wyjątkowa pod każdym wymienionym niżej względem.
Co mnie zaskoczyło, ale bardzo pozytywnie - powitanie na lotnisku w Madrycie. Cała hiszpańska grupa Comeniusa witając nas, stała z wielkim transparentem "Welcome in Spain" . Na początku nie wiedziałam co się dzieje, ale jak się zorientowałam automatycznie pojawił mi się uśmiech na twarzy. Kolejna miła niespodzianka to powitanie w szkole- tłum dzieci w pięknych, bordowych mundurkach , trzymając polską i hiszpańską flagę  podskakując, podrzucając baloniki.
Pierwsze zdziwienie było związane z hiszpańską kuchnią. W restauracji zamówiłam omlet. Ku mojemu zaskoczeniu  dostałam dużą bułkę z plackiem ziemniaczanym w środku, nie przypominającą polskiego omleta. Kolejnym kulinarnym zdumieniem było to, że nasi koledzy z południa Europy dodają do większości potraw oliwy.
Bardzo mi się podobają w Caceres osiedla podobne do tych w Wielkiej Brytanii. Dość duże domy zbudowane z cegły, ładne ogródki, przyjemna atmosfera.  To miasto ma długą i intrygującą historię, której z chęcią słuchaliśmy. Mieliśmy także przyjemność zwiedzić niesamowitą stolicę Hiszpanii. Widzieliśmy wiele wspaniałych budowli i miejsc jak na przykład Plaza Mayor Madryt.
Z naszymi przyjaciółmi spędziliśmy wiele czasu na rozmowach o literaturze: ulubionych autorach i książkach. Interpretowaliśmy powieści i opowiadaliśmy sobie czego się przez nie nauczyliśmy.
Dzięki tej wymianie nie tylko mogłam komunikować się po angielsku  z obcokrajowcami, wzbogacić swój bagaż życiowy o tak wiele wspomnień, ale także miałam szansę z bliska przyjrzeć się życiu i zachowaniom  ludzi z tamtej części kontynentu.  Obserwowałam  słynny południowy temperament , słuchałam płynnego języka hiszpańskiego, próbowałam nieznanych dotąd dla mnie potraw, poznałam kulturę,  byłam w wielu pięknych miejscach i spotkałam niesamowitych ludzi.  Myślę, że to właśnie te  doświadczenia  mają niezwykłe znaczenie w naszym życiu. " Aleksandra Chomka




      ,,Wizyta robocza w Hiszpanii bardzo mi się podobała. Ludzie byli wspaniali. Bardzo mili i gościnni. Czasami trudno było się dogadać, ponieważ rodzice dziewczyny, u której byłam, nie mówili po angielsku, ale myślę że to nie był duży problem. Ucieszyło mnie, że byli do mnie pozytywnie nastawieni, a nawet chcieli żebym uczyła ich języka polskiego. Jeśli chodzi o jedzenie to niezbyt mi smakowało. Wszystko było tłuste i było tego bardzooooo dużo. Często nie wiedziałam co jem, a jeśli pytałam się ich, to czasami nawet oni nie potrafili mi powiedzieć. Tęskniłam za polskimi potrawami ale szło się przyzwyczaić. Hiszpania sama w sobie jest bardzo piękna. Stare miasta, a szczególnie Merida, bardzo mi się podobały. Piękny okazał się także Park Monfrague, gdzie było  wiele niesamowitych widoków. Przewodnik także był bardzo miły (moja opinia, bo nie wszystkim się podobał) i ciekawie opowiadał o florze i faunie Hiszpanii. Pogoda może nam nie dopisała, ale tak naprawdę nie przeszkadzało mi to. Wystarczyły ciepłe ubrania i do przodu.
W Hiszpanii poznałam wiele osób, których nie zapomnę do końca życia. Mam nadzieję, że oni też mnie nie zapomną i będziemy utrzymywać dalej kontakt.  Spędziłam ,w tym kraju, świetnie czas. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Dowiedziałam się wiele na temat Hiszpanii i myślę, że jest to kraj warty odwiedzenia.'' Klaudia Chomka


      ,, Projekt Comenius ‘United by reading’ jest jedną z okazji do poznania swoich zagranicznych rówieśników. Bardzo cieszę się z tego, że biorę w nim udział wraz z innymi uczniami z naszej szkoły. Długo czekałam na dzień, w którym rozpoczniemy podróż do miasta partnerskiego. Podczas naszej dziesięciodniowej wymiany miałam okazję poznać różne zwyczaje Hiszpanów. Już podczas powitania z naszymi zagranicznymi przyjaciółmi dowiedzieliśmy się, że w ich kulturze, gdy się witamy, dwukrotnie całujemy się w policzki. W czasie podróży do Caceres śpiewaliśmy na zmianę polskie, hiszpańskie i angielskie piosenki. Bardzo miło spędziliśmy czas. Kiedy w końcu znalazłam się w domu mojej rodziny i przywitałam się ze wszystkimi, usiedliśmy, by wspólnie zjeść ostatni w dniu posiłek. Zdziwiło mnie to, że oni jedzą kolację taką jak nasz obiad o 21-22. Już pierwszego dnia poczęstowano mnie owocami morza. Ogólnie w Hiszpanii miałam okazję spróbować ośmiornicy, raka i krewetek. Było to ciekawe doświadczenie, ponieważ w Polsce takie jedzenie jest raczej rzadko spotykane. Ogólnie Hiszpanie bardzo dużo jedzą, co było dla nas bardzo szokujące biorąc pod uwagę ich szczupłe sylwetki. Częste posiłki były okazją do odpoczynku i luźnej rozmowy. W ich trakcie opowiadaliśmy o swoich ulubionych książkach, a także o wybitnych literatach z naszych krajów. No ale nasz wyjazd nie polegał tylko na rozmowach. Przez kilka dni robiliśmy prace projektowe. W międzynarodowych grupkach pisaliśmy rozdziały do książki – końcowego produktu tego projektu. Książka będzie pewnego rodzaju przewodnikiem po Hiszpanii i Polsce, więc nasi przyjaciele, aby choć trochę przybliżyć nam swój kraj zabierali nas na różne wycieczki. Z tego co zwiedziliśmy bardzo podobała mi się Merida. Jest to miasto z czasów Imperium Rzymskiego. Mogliśmy tam zobaczyć piękny amfiteatr. Był naprawdę ogromny, lecz jego konstrukcja pozwalała na to, by w każdym miejscu na widowni było słychać aktorów. Ponieważ w Meridzie był budynek podobny do Koloseum, mieliśmy okazję zobaczyć walkę gladiatorów. To również było coś ciekawego, ponieważ w Polsce raczej nie mamy okazji do obejrzenia takich spektakli.Innym interesującym miejscem, które zwiedziliśmy jest jeden z wielu parków narodowych Hiszpanii – Monfrague. Park jest ogromny, ale my weszliśmy tylko na jedną górę. Było bardzo ciężko, ale widok, który mogliśmy podziwiać ze szczytu, wynagrodził wszystkie utrudnienia. Z punktu widokowego mogliśmy podziwiać wspaniała panoramę tego parku. Jednak najbardziej podobało mi się miasto, w którym mieszkaliśmy. Caceres miało wspaniałe stare miasto, które nocą wyglądało obłędnie. Miasto bardzo różniło się od polskich, chociażby architekturą. Większość kamienic była zabytkowa, co tylko dodawało uroku. Ludzi, których tam spotkałam wspominam bardzo dobrze. Wszyscy byli bardzo życzliwi i otwarci. Głównie porozumiewaliśmy się w języku angielskim, ale także zdarzało nam się mówić po hiszpańsku, ponieważ zarówno w Polsce jak i w Hiszpanii braliśmy udział w lekcjach języka hiszpańskiego. Nasi rówieśnicy byli bardzo zaskoczeni, że w tak krótkim czasie nauczyliśmy się tak wielu słów. W Caceres odwiedziliśmy także księgarnię, której właścicielką jest jedna z hiszpańskich koordynatorek projektu. Tam zorganizowano dla nas atrakcję w postaci clowna, który prezentował nam swoje umiejętności aktorskie. Bardzo nam się to podobało, w szczególności, że jego pokazy w pewien sposób nawiązywały do postaci z bajek. Ostatnią atrakcją podczas naszego wyjazdu było zwiedzanie Madrytu. W tym mieście  byliśmy pod stadionem Realu Madryt co dla wielu z nas było marzeniem. Oczywiście musieliśmy zrobić sobie wspólne zdjęcie na jego tle. Ale Hiszpania słynie nie tylko ze swoich utalentowanych drużyn piłkarskich. Jednym z najbardziej znanych widowisk w tym kraju to słynne na cały świat corridy. Byliśmy pod jednym z wielu stadionów, na których odbywają się legendarne walki torreadorów z bykami. W pięknej stolicy Hiszpanii mogliśmy także przejść się alejką hiszpańskich pisarzy. Na ulicach znajdowały się cytaty z różnych książek, a niedaleko nich na budynkach krótkie biografie ich autorów. Mogliśmy także obejrzeć pomnik Don Kichot’a. Autorem tej powieści jest Miguel de Cervantes. Jego pomnik także mogliśmy zobaczyć. Bardzo cieszę się z tego, że dzięki projektowi mogłam wyjechać do Hiszpanii. Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi, zobaczyłam mnóstwo pięknych miejsc i poznałam tradycje Hiszpanów. Projekt Comenius nie tylko spełnił nasze oczekiwania, ale także marzenia. Gdybym miała taką możliwość na pewno kolejny raz wzięłabym udział w takim przedsięwzięciu." Monika Radomyska



       ,,Gdy wylądowaliśmy na lotnisku w Madrycie, gorące powitanie Hiszpanów zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Kiedy nagle wyskoczyli tuż przed nami myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi... oczywiście z radości. Początkowo miałam pewne trudności z rozmową, jednak po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do mówienia po angielsku, zarówno z naszymi rówieśnikami, jak i z dorosłymi. Rodzice Elwiry byli dla mnie bardzo mili, a ona sama i jej siostra świetnie mówiły po angielsku i okazały się bardzo sympatyczne.
            Następnego dnia zwiedzaliśmy ich szkołę. Mieliśmy okazję poznać wielu ludzi, jednak myślę, że najzabawniejsze były młodsze dzieci. Moja pierwsza fiesta lekko mnie zaskoczyła. Pomimo tego, co mi opowiadano, posiłki w Hiszpanii nie różniły się tak bardzo od polskich potraw.Wieczorem wraz z Elwirą, jej znajomymi i kilkoma osobami z naszej grupy wyszliśmy zwiedzać Caceres, które naprawdę pięknie wygląda w nocy. Budynki są podświetlone, co robi niesamowite wrażenie.                                                                                                                          
  W sobotę pojechaliśmy do Meridy, miasta założonego przez starożytnych Rzymian. Byłam wniebowzięta! Uwielbiam rzymską i grecką kulturę. Stare ruiny stały w bliskim sąsiedztwie nowych, zadbanych budynków, co wyglądało niesamowicie. Od razu zakochałam się w tym mieście.  Najpiękniejszy był jednak świetnie zachowany amfiteatr, na którym odbywały się próby do inscenizacji walk gladiatorów.                                                                                                            Niedzielę mieliśmy spędzać wspólnie z rodzinami partnerskimi, pojechaliśmy więc do Salamanki, miasta studenckiego, gdzie jak się dowiedziałam studiowali rodzice Elwiry. Chodząc po mieście spotkaliśmy Kamilę, która także przyjechała tu zwiedzać, dalej więc poszliśmy razem. Najbardziej spodobała mi się wieka katedra, zbudowana w dwóch stylach- romańskim i gotyckim. Na koniec poszliśmy do muzeum sztuki nowoczesnej. Od razu polubiłam to miejsce. Mogliśmy podziwiać m.in.: maleńkie figurki,tworzone z niebywałą precyzją, kolekcję zabawek sprzed lat oraz fotografie, na ogół przedstawiające ludzi w różnym wieku.                                                                     
W poniedziałek zwiedzaliśmy Stare Miasto i mieliśmy okazję poznać panią burmistrz. Zaskoczył mnie fakt, że w Hiszpanii jest tyle samo, jeśli nie więcej, bocianów co w Polsce. Stare Miasto Caceres zwiedziliśmy już na początku wizyty, jednak teraz mogliśmy je podziwiać w świetle dnia. Następnie, po zwiedzeniu Caceres weszliśmy na górę światynną, żeby zobaczyć miejscowy kościół. Ze szczytu mogliśmy ujrzeć zachwycający widok na miasto. We wtorek pojechaliśmy całą grupą do Parku Narodowego Monfrague. Piękne, majestatyczne widoki gór robiły niesamowite wrażenie. Nad naszymi głowami leciały majestatyczne, drapieżne ptaki, które chętnie oglądaliśmy przez lornetki. Po południu uczyliśmy Hiszpanów typowo polskich zabaw. Niektóre osoby początkowo zachowywały się nieśmiało, ale zachęcone przez nas szybko dołączyły do wspólnej zabawy. Rankiem, następnego dnia spędziliśmy dwie godziny, obserwując typowe lekcje w klasach naszych partnerów. Trafiłam akurat na j.angielski, którego uczyła rodowita angielka. Około 17.00 zaczęliśmy dyskotekę. Wszyscy świetnie się bawili, tańczyli, śpiewali lub podpisywali się sobie nawzajem na projektowych koszulkach. Po dyskotece poszliśmy do księgarni ,,The Little Dragon'', gdzie oglądaliśmy prezentacje o naszym pobycie w Hiszpanii, a rozrywki dostarczył nam zabawny klaun Tibo. Żałuję, że nie przyszłam tam wcześniej, ponieważ były tam książki po angielsku, których u nas nie można kupić w księgarniach.                
 Następnego dnia padał deszcz, co świetnie oddawało nasze humory.
Pożegnania zawsze są najtrudniejsze. Wiele osób płakało i padało sobie w ramiona, wiedzieliśmy jednak, że czas wracać do Polski. Z ciężkimi sercami odjechaliśmy autobusem w kierunku Madrytu. Po kilku godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Szybko okazało się, że wysiedliśmy w złej części miasta. Na szczęście nasz przewodnik dojechał do nas po pół godzinie i poprowadził nas do hotelu. Kiedy w końcu zaczęliśmy zwiedzać, nie mogłam oderwać oczu od tego wszystkiego. Widzieliśmy m.in.: najsłynniejszą arenę walk z bykami, Pałac Królewski z ogrodami, najstarszą restauracje na świecie oraz stadion piłki nożnej Realu Madryt. Ze wszystkich miejsc odwiedzonych tego dnia najbardziej podobały mi się ogrody przylegające do Pałacu Królewskiego. Pomimo wielu turystów panował tam spokój i harmonia. Myślę, że nigdy nie znudziłoby mi się wędrowanie ścieżkami pomiędzy drzewami i krzewami.
W samolocie, następnego dnia wiedziałam, że muszę  wrócić kiedyś do Hiszpanii." Adrianna Biardzka 


   ,,Wizyta robocza w Hiszpanii w ramach projektu Comenius ,,United by Reading” bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła, przyniosła wiele niezapomnianych wspomnień oraz znajomości.
Na zawsze w mojej pamięci na pewno pozostanie gorące przywitanie naszych hiszpańskich przyjaciół. Było to pierwsze zderzenie z tą inną kulturą, gdyż Hiszpanie zawsze całują się w policzki na powitanie. Po raz kolejny o ich sympatii przekonałam się w czasie wizyty w szkole. Tłum uczniów wymachujących wesoło polskimi i hiszpańskimi flagami na przywitanie wywarł na mnie ogromne wrażenie. Ciepłym gestem było również wszędzie słyszalne w naszą stronę ‘Hola’.
Hiszpańska kuchnia całkowicie różni się od polskiej. Według mnie różnice było widać wszędzie, choćby w ilości oliwy z oliwek w daniu. Jednak największym wyzwaniem było zrozumienie co to za potrawa oraz próba wymówienia jej nazwy. Czasami tłumaczenia zajmowały nam cały posiłek, ale opłacało się, dziś próbuję sama w domu tworzyć pyszną paellę.
Oprócz języka angielskiego mieliśmy okazję nauczyć się hiszpańskiego oraz spróbować chociaż trochę nauczyć naszych przyjaciół polskiego. Niedługo przed wyjazdem, uczestniczyłam razem z polskim klubem Comenius
w kursie języka hiszpańskiego, więc na szczęście nie musiałam zawsze odpowiadać „No hablo espańola”. W trakcie rozmów okazało się również, że nasi znajomi lubią takie same książki jak my. Strasznie dużo czasu pochłaniały opowieści o rodzimych pisarzach i lekturach szkolnych. Najwięcej śmiechu pojawiało się gdy tłumaczyliśmy najsławniejsze cytaty z wybranych książek, trzeba przyznać, że powstawały różne nowe, ciekawe sentencje.
W trakcie zwiedzania z przyjemnością słuchaliśmy legend związanych z pięknym Caceres czy Meridą. Mieliśmy okazję zobaczy również Madryt. Na jednym z placów spotkaliśmy dobrze znanych nam Don Kichota i Sancho Pansę. W czasie naszej wycieczki wszędzie napotykaliśmy ślady autora tej książki Cervantesa. Obiecałam sobie że tuż po powrocie na pewno przeczytam jedno z jego dzieł.
Wizyta w Hiszpanii pozwoliła mi na poznanie tamtejszej kultury, historii oraz języka. Oprócz tego pomogła mi w doskonaleniu języka angielskiego, otworzeniu się
w kontaktach z innymi i na pewno pozostanie w mojej pamięci na zawsze " Agnieszka Protasiuk



     ,,Podczas pobytu w Hiszpanii bardzo zaskoczyła mnie hiszpańska gościnność. Tamtejsi ludzie byli bardzo życzliwi i optymistyczni. Oprócz tego zadziwiła mnie kuchnia hiszpańska. Bardzo różniła się od naszej polskiej, ale dania były bardzo dobre. Zwiedzając Hiszpanię spodobały mi się tamtejsze krajobrazy i miasta. Spędzone tam chwile są dla mnie wspaniałym wspomnieniem. Po tej wycieczce mam ochotę wybrać się kolejny raz do tego kraju. Jedyne czego mi brakowało podczas wizyty był czas, ponieważ ciągle było go za mało ze względu na napięty grafik zajęć. Gdybym mogła wziąć udział w jeszcze jednej takiej wymianie nie wahałabym się z podjęciem decyzji. Myślę, że taki projekt to wspaniałe chwile spędzone z cudownymi ludźmi. Uważam, że każdy powinien przeżyć taka przygodę." Monika Koziestańska


     ,,Wizyta robocza w Hiszpanii w ramach projektu Comenius „United by readnig” bardzo mi się podobała! Organizacja wszelakiego rodzaju wycieczek i samej podróży do Cáceres i z powrotem była bardzo dobra, co jest wyczynem trudnym, jeżeli nie bardzo trudnym. W Hiszpanii bardzo podobało mi się nastawienie i zaangażowanie naszych parterów, którzy cały czas troszczyli się o nas, nasze potrzeby i zdanie. Wyjazdy do okolicznych atrakcji turystycznych były bardzo ciekawe, a najbardziej podobała mi się wycieczka do Meridy, która uwiodła mnie pięknymi zabytkami i rzadko już dziś spotykaną atmosferą. Innym punktami programu, które podbiły moje serce były m.in. zwiedzanie Madrytu, wizyta w księgarni czy nauka języka hiszpańskiego, którą rozpoczęliśmy już w Polsce. W Hiszpanii zadziwiło mnie pozytywnie wiele rzeczy, spraw lecz jednymi z największych niespodzianek było to, że Hiszpanie ze swoim południowym charakterem i patosem jaki jest wykreowany są tak naprawdę spokojni, nie muszą zawsze postawić na swoim, co zdecydowanie pomagało nam w naszych pracach projektowych. Pomimo wielu rozrywek, znajdywaliśmy mnóstwo czasu na pracę nad naszą książką, wymienianie uwag na jej temat czy zwykłych rozmów o książkach. Gdy zwiedzaliśmy lub po prostu chodziliśmy na zakupy etc. łatwo było zauważyć różnicę w… prędkości naszego marszu i częstotliwości kroków- ciężko było mi za naszymi hiszpańskimi przyjaciółmi nadążyć. :) Tradycyjne potrawy, którymi nas raczono były bardzo smaczne i z chęcią spróbowałabym innych typowo hiszpańskich dań, ale częstotliwość ich spożywania jest zaskakująca! Nasi partnerzy jedli bardzo często, małe porcje- zgodnie z wymogami zdrowego żywienia, lecz to i tak był dla nas mały szok- posiłek co 1- 1,5 h, a ich figury wyglądały jakby nie jedli nic albo prawie nic (no dobrze więcej niż nic, ale byli naprawdę szczupli). Mam szczerą nadzieję że zawarte podczas naszego pobytu w Hiszpanii przetrwają pomimo dzielącej nas odległości i już z niecierpliwością oczekuję ich przyjazdu do Polski. :)" Weronika Oklińska
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz