DZIEŃ 1
20 marca 2014, we wczesnych godzinach
porannych, dziesięciu
członków Klubu Comenius`a wraz z koordynatorami projektu: p. Beatą Cechowska –
Atay oraz p. Ewą Cholewinską wyruszyło w długą podróż ze Zbuczyna do słonecznej Hiszpanii. Celem wyprawy był
udział w pierwszej wizycie roboczej w szkole partnerskiej w Caceres.
Droga do Warszawy była raczej senna, ale
kiedy znaleźliśmy się na pokładzie samolotu – sen odpłynął w siną dal, a w
zamian pojawiły się emocje związane z lotem. Okazało się, że dla większości
grupy była to pierwsza tego typu przygoda w życiu. Trzeba przyznać, że cała
ekipa spisała się dzielnie i po prawie trzygodzinnym locie wylądowaliśmy na
lotnisku w Madrycie. A tam? Wesołe powitanie, kolorowe balony, transparenty i
serdeczne uśmiechy oraz radosne okrzyki naszych partnerów. Po tak cudownym
powitaniu wyruszyliśmy autobusem do Caceres. Wspólną podróż umilaliśmy sobie
śpiewem. Hiszpańskim przebojem była oczywiście „Macarena”,
a polskim? „Hej Sokoły”. Nadszedł w
końcu czas na pierwszy, wspólny posiłek. Nie było łatwo zgadnąć
co zostanie podane na talerzu. Zdecydowaliśmy, że będą to kanapki z „chorizo” –
typowo hiszpańską kiełbasą. Oczekując na nasz obiadek podziwialiśmy bar, wokół
którego zawieszone były wielkie, dojrzewające szynki, zwane „jamon” (czyt.
„hamon”). Pierwszemu wspólnemu posiłkowi towarzyszyły wesołe rozmowy i śmiechy.
Ale … wszystko co przyjemne ma swój koniec. My też musieliśmy wyruszyć w dalszą
drogę. W końcu mieliśmy do przebycia około 300 km. Po 4 godzinach spędzonych w
„wesołym autobusie” dotarliśmy do miasteczka Caceres, położonego w rejonie Extremadura,
w zachodniej Hiszpanii. Liczy sobie ono około 95 tysięcy mieszkańców. Miasto
Caceres jest pełne zabytków kultury i architektury oraz średniowiecznych
kościołów. Na placu szkolnyn czekali na nas nasi hiszpańscy rodzice oraz
rodzeństwo. To cudowne uczucie przenieść się z domu … do domu. Kiedy
spojrzeliśmy na rodziny naszych partnerów, byliśmy pewni, że nasz pobyt będzie
wypełniony ciepłem i radością. I z takim pozytywnym nastawieniem udaliśmy się
do naszych nowych domów, by tam odpocząć i nabrać sił przed kolejnym dniem
naszej wizyty.
DZIEŃ 2
Już z samego rana przywitało nas piękne
słoneczko. Trzeba przyznać, że po tak długiej podróży pospałoby się troszkę
dłużej, ale jak tu spać, kiedy przed nami tyle zadań i spotkań. Pełni energii
wyruszyliśmy w drogę do szkoły. Kiedy dotarliśmy do budynku Licenciados
Reunidos usłyszeliśmy gromkie okrzyki. Wystarczyło zrobić jeden krok, by przed
naszymi oczami ukazała się cała społeczność szkolna. Wszyscy trzymali biało –
czerwone baloniki oraz transparenty. Przywitano nas jak prawdziwych ambasadorów
Polski. Dyrektor szkoły oraz przedstawiciele władz lokalnych wygłosili
okolicznościowe przemówienia, następnie na maszt wciągnięto polską oraz
hiszpańską flagę i odegrano hymny narodowe obu krajów. Tak radosne i
entuzjastyczne powitanie sprawiło, że w niejednym oku pojawiła się łezka
szczęścia. Wszystkie wydarzenia toczyły się w ekspresowym tempie. Nasi
przewodnicy zabrali nas na wycieczkę po szkole. Jest to bardzo nowoczesny,
świetnie wyposażony budynek. Najbardziej podobały nam się bajecznie kolorowe
pomieszczenia dla przedszkolaków oraz
sala audiowizualna. Trzeba przyznać, że szkoła naszych partnerów jest tak duża,
że zdążyliśmy się zmęczyć. Po wspólnym posiłku w stołówce szkolnej znaleźliśmy
czas na zajęcia projektowe, podczas których porządkowaliśmy materiały do
pierwszego rozdziału naszego wspólnego przewodnika po Polsce i Hiszpanii. Nasza
grupa przedstawiła też prezentacje na temat Polski oraz Zbuczyna. Po południu
przyszedł czas na wspólną integrację i typowo hiszpańską zabawę, zwaną
„Gymkana”. Wszyscy przekonaliśmy się, że po wysiłku intelektualnym bardzo
wskazany jest ruch. A tego podczas naszej integracji nie brakowało. Zadowoleni
i zmęczeni udaliśmy się do naszych hiszpańskich rodzin, aby tam spędzić wieczór
i poznawać lokalne zwyczaje.
DZIEŃ
3
Nasi gospodarze postanowili zabrać nas na
wyprawę do miasta Merida, zwanego „hiszpańskim Rzymem”. Zostało on założone
właśnie przez Rzymian w 25 roku przed naszą erą. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od
obejrzenia teatru, który posiada 15 000 miejsc
siedzących. Obecnie odbywają się tam różne spektakle teatralne i festyny.
Następnie podziwialiśmy uroki świątyni Diany, Łuk Trajana, który zwany jest
bramą wjazdową do miasta oraz Narodowe Muzeum sztuki romańskiej. Po
wyczerpującej wędrówce dotarliśmy do uroczego Rynku Głównego w Meridzie, w
którym zachwycaliśmy się widokiem pięknych drzewek mandarynkowych oraz podziwialiśmy
bociany, które uwiły sobie gniazdo na miejskim ratuszu.
Podczas obiadu z typowo hiszpańskimi
daniami, takimi jak: paella, tortilla czy duszone ogony z byka, rozmawialiśmy
dużo o literaturze oraz upodobaniach czytelniczych młodzieży w Polsce i
Hiszpanii. Po pysznym posiłku, niestety, nie było czasu na siestę, ponieważ
musieliśmy wracać do szkoły partnerskiej, by tam kontynuować nasze prace
projektowe.
A wieczorem? Nasi przyjaciele zabrali nas
na mecz koszykówki. Było mega – wspaniale!
DZIEŃ
4
Niedziela była dniem
spędzonym z naszymi hiszpańskimi rodzinami. Poprzez wycieczki starali się oni
przybliżyć nam kulturę Hiszpanii (i nie tylko). Każdego z nas czekały przeróżne
atrakcje, np. wyjazd do Guadelupe, Sevilli, Salamanki, czy Portugalii. Podczas
naszych wypraw mieliśmy okazję podziwiać uroki Hiszpanii oraz wsłuchiwać się w
niezwykle ciekawe opowieści naszych gospodarzy na temat historii i tradycji
hiszpańskich.
DZIEŃ
5
Piąty dzień naszego
pobytu w Caceres rozpoczęliśmy od zwiedzania Rynku Głównego miasta. Trzeba
przyznać, że kiedy stanęliśmy na kamiennych płytach poczuliśmy się, jak gdyby
czas stanął w miejscu kilkaset lat temu. Starówka w Caceres jest wpisana na
listę UNESCO i z całą pewnością na to zasługuje. Można powiedzieć, że to
magiczne i bardzo klimatyczne miejsce. Przewodnik bardzo ciekawie opowiedział
nam o historii tego miejsca, gdzie
znajduje się około 40 cennych
budowli średniowiecznych, renesansowych i barokowych. Poznaliśmy też legendę o
św. Grzegorzu, który pokonał smoka. Od 1229 roku jest on patronem miasta.
Następnie zostaliśmy
zaproszeni do ratusza, aby uczestniczyć w spotkaniu z władzami miasta Caceres.
Miało ono bardzo oficjalny charakter i było okazją do zaprezentowania Polski,
naszej gminy oraz szkoły. Przekazaliśmy także upominek – własnoręcznie wykonany
obraz przedstawiający cztery pory roku w Polsce. My również otrzymaliśmy od
pani burmistrz Caceres piękny album o tym mieście. Mieliśmy także wspaniałą
okazję do promowania projektów Comenius podczas spotkania z dziennikarzami.
Miło było zobaczyć następnego ranka zdjęcie całej ekipy Comenius`a w lokalnej
gazecie.
Piąty dzień obfitował
w wyprawy piesze. Po powrocie do szkoły spędziliśmy kilka godzin nad
planowaniem drugiego rozdziału naszego przewodnika po Polsce i Hiszpanii oraz
uczestniczyliśmy w zajęciach języka hiszpańskiego. Nasi partnerzy przygotowali
zajęcia językowe w bardzo ciekawy sposób, wykorzystując środki audiowizualne
oraz kolorowe pomoce. Dzięki nim nauka podstawowych zwrotów nie sprawiła nam
większych problemów. Kiedy już nadeszło zmęczenie intelektualne, Hiszpanie zaproponowali
nam pieszą wyprawę do sanktuarium Matki Boskiej Górskiej (Santuario de la
Virgen de la Montaña), która jest patronką Caceres. Wyruszając na górski
szlak nie zdawaliśmy sobie sprawy, że nie będzie to łatwa wędrówka, ale im
bardziej wchodziliśmy pod górę, robiło się coraz trudniej i ciężej. Jednak
każdy wysiłek przynosi piękne owoce. Kiedy dotarliśmy na szczyt Sierra de la
Mosca, przywitała nas figura Jezusa z otwartymi ramionami. W jednej chwili
zapomnieliśmy o wylanych kroplach potu i zmęczonych nogach. Z radością i
zaciekawieniem weszliśmy do wnętrza barokowego sanktuarium. Zachwyciła nas
figurka Matki Bożej, umieszczona w ołtarzu głównym. Po chwili refleksji i
zadumy wyszliśmy na plac, z którego rozpościerał się widok na uroczy zachód
słońca oraz panoramę Caceres. A potem … był czas na krótki odpoczynek z
hiszpańskimi pączkami - „czurros” oraz wspólne rozmowy i zajęcia integracyjne.
DZIEŃ
6
To był naprawdę
pracowity i wyczerpujący dzień. W końcu mogliśmy całkowicie oddać się pracom
projektowym. Już z samego rana pan dyrektor Domiciano Iglesias Alonso
wprowadził miły nastrój odwiedzając naszą zapracowaną Comeniusow`ą grupę i próbując nawiązać z nami kontakt w języku
polskim. Było to bardzo sympatyczne i zabawne jednocześnie. Tak zmotywowani
mogliśmy zająć się przygotowywaniem materiałów do kolejnego rozdziału naszej
książki. Pomysłów na treść oraz grafikę było tak dużo jak osób w naszym
międzynarodowym zespole, albo nawet i więcej. I teraz jak tu znaleźć tzw.
„środek” i zaspokoić wszystkie osoby? Hm… Muszę przyznać, że nie było to łatwe,
choć wszyscy bardzo się starali. Dobrze, że już wcześniej Polacy nauczyli
Hiszpanów przerywnika pt. „Once madonce” i można było przy nim rozruszać trochę
zastałe od siedzenia przy biurkach kości.
Aby sympatycznie zakończyć sesję prac projektowych, polski Comenius Team
wręczył swoim parterom koszulki z napisem „I love reading”, które bardzo się
spodobały.
Tego dnia
uczestniczyliśmy jeszcze w zajęciach szkolnych oraz w kolejnej lekcji języka
hiszpańskiego. Kiedy już usiedliśmy zmęczeni na koniec dnia, nasi koledzy i
koleżanki z Hiszpanii postanowili pokazać nam prezentacje dotyczące Hiszpanii,
regionu Extremadura oraz parku narodowego Monfrague, który mieliśmy odwiedzić następnego
dnia. Trzeba przyznać, że czeka nas niezła przygoda. Już nie możemy się
doczekać.
DZIEŃ
7
Po dosyć wczesnej
pobudce udaliśmy się do szkoły, gdzie czekał już na nas wygodny autobus, który
zabrał naszą międzynarodową ekipę do parku narodowego Monfrague. Podróż nie
trwała zbyt długo, ale to co zobaczyliśmy po wyjściu z autokaru zapierało dech
w piersiach. Wśród zielonych pagórków i skalistych wzgórz wiła się
najdłuższa rzeka Hiszpanii - Tag. W
niezmierzonych przestrzeniach lasów śródziemnomorskich parku żyją liczne
kolonie drapieżnego ptactwa oraz rysi iberyjskich. Nasz przewodnik zabrał nas
na taras widokowy, z którego mogliśmy osobiście obserwować sępy. To było
niesamowite uczucie. Następnie udaliśmy się w kilkukilometrową wędrówkę po
parku narodowym, połączoną z obserwacjami szaty roślinnej oraz zwierzęcej, a
także z niezwykle ciekawymi opowieściami przewodnika. Park narodowy zachwycił
nas pięknym, niepowtarzalnym krajobrazem. Bardzo zmęczeni, ale zadowoleni
wsiedliśmy do naszego autokaru. Ale … okazało się, że to nie koniec
niespodzianek. Nasi gospodarze zabrali nas do miasta Trujilio, które było
siedzibą wielu sławnych konkwistadorów. Nasze zwiedzanie rozpoczęliśmy od rynku
Starego Miasta, otoczonego pięknymi kamienicami. W centrum placu znajduje się
pomnik Francisco Pizarro – dzielnego zdobywcy Nowego Świata. Kontynuując naszą
wędrówkę po Trujilio odwiedziliśmy kościół Santa Maria z III wieku, dom –
muzeum Pizarra oraz twierdzę zbudowaną na najwyższym wzgórzu miasta.
Trzeba przyznać, że
siódmy dzień naszej wizyty był pełen malowniczych widoków, długich wędrówek,
odkrywania historii Hiszpanii, poznawania się nawzajem oraz rozmów o
literaturze, książkach i życiu. Z pewnością, urokliwe miejsca, które odwiedziliśmy,
znajdą się w naszym przewodniku po Polsce i Hiszpanii, który opracowujemy.
DZIEŃ
8
Dzisiejszy poranek
nie należał do najłatwiejszych. Trzeba było wstać, choć nasze zmęczone wędrówką
nogi wołały: „Nie! Jeszcze chwileczkę w łóżku!”. Jednak żaden Comeniusowicz nie
rozczula się nad sobą, ale trzyma się regulaminów oraz ustalonych wcześniej
planów. Więc, aby przyjemnie wejść w nowy dzień, postanowiliśmy się rozgrzać
piosenką pt. „Misie dwa”, w której zakochali się Hiszpanie. Następnie
usiedliśmy wygodnie, by pochylić się ponownie nad kolejnym rozdziałem naszej
wspólnej książki. I znowu nie obyło się bez sporów, dyskusji i przekonywania,
czyj pomysł jest lepszy. Ale takie są uroki współpracy. Najważniejsze, że obyło
się bez tzw. „ofiar w ludziach” i wszyscy zakończyli sesję projektową z
uśmiechem. Radośni i optymistycznie nastawieni udaliśmy się z naszymi
partnerami na lekcje. To było niesamowite doświadczenie odpowiadać na pytania
hiszpańskich uczniów, które dotyczyły przeróżnych tematów. Ale … daliśmy sobie
świetnie radę i w nagrodę gospodarze zabrali nas na wspólny lunch w stołówce
szkolnej.
Po sytym posiłku
ponownie spotkaliśmy się na zajęciach języka hiszpańskiego. I znowu było
wesoło. Bo jak tu powstrzymać śmiech, kiedy przychodzi wysłuchać spolszczonego
języka hiszpańskiego? A kiedy jeszcze przekręci się jakieś słowo – salwy
śmiechu murowane.
Dobry nastrój
pozostał nam do samego wieczora, kiedy to spotkaliśmy się w szkole na wieczorku
pożegnalnym. Było to bardzo radosne spotkanie, choć przemieszane z uczuciami
smutku, związanego z nieubłagalnym końcem naszej wizyty. Wspólnie pośpiewaliśmy
piosenki karaoke w języku angielskim, hiszpańskim i polskim, były tańce i
pląsy, których nauczyliśmy się podczas wizyty. Oprócz atrakcji dla ducha, nasi
gospodarze przygotowali też hiszpańskie smakołyki dla ciała. Były pyyyyszne! Kiedy
na niebie pojawiły się gwiazdy, koordynator ze szkoły hiszpańskiej – Ana, zabrała
nas do księgarni „The Little Dragon”, gdzie przygotowano dla nas mnóstwo
pożegnalnych niespodzianek, np. spotkanie z klownem, poznawanie najbardziej
poczytnych książek dla młodzieży w Hiszpanii, podsumowanie naszej wizyty oraz
wręczenie upominków – zdjęć naszej grupy projektowej. Spotkanie w księgarni
było mieszaniną radości i łez, bo przecież dobiega końca nasza wspaniała wizyta
robocza. Cieszymy się, że dzięki programowi „Uczenie się przez całe życie” było
nam dane poznać niesamowitych ludzi, pracować nad wspólną książką oraz zobaczyć
urocze miejsca. Mieliśmy świadomość, że został nam już tylko jeden wspólny
dzień. Ale … przecież spotkamy się we wrześniu w Polsce. Więc … nie jest aż tak
źle. A jak wiadomo wszystko co piękne, szybko się kończy.
DZIEŃ
9
To już ostatni dzień
z naszymi partnerami. Rano wyjeżdżamy do Madrytu. Naszym celem jest podziwianie
najpiękniejszych jego zakątków oraz spotkanie z twórcami literatury
hiszpańskiej. Trudno wyrazić słowami wrażenia czy opisać urocze widoki. Oto
kilka najważniejszych miejsc, które zobaczyliśmy: Puerta del Sol (Brama
Słońca), muzeum Prado, Pałac Królewski z XVIII wieku, stadion piłkarski Estadio
Santiago Bernabéu,
market of San Miguel, Plaza Mayor oraz Plaza de España, który jest jednym z najbardziej znanych i
reprezentacyjnych placów w Madrycie. Znajduje się tam pomnik Miguela Cervantesa autora Don Kichota -
sylwetki pisarza i głównych bohaterów jego najsłynniejszej powieści. Największym
zainteresowaniem cieszyła się jednak dzielnica literatury, która ściśle wpisała
się w tematykę naszego projektu. To właśnie tam, na placu Santa Ana w
Crevecería Alemana lubił przesiadywać Hemingway. Od XVI wieku w tej dzielnicy
skupiało się życie literackie stolicy Hiszpanii. Mieszkali tu najwięksi poeci
Złotego Wieku Hiszpanii, między innymi: Lope de Vega, Góngora, czy Cervantes.
Również tutaj znajdowały się „corrales de comedias” la Cruz i el Principe.
Corral de comedias, to teatr na wolnym powietrzu, którego początki sięgają XVI
wieku, gdzie przedstawienia odbywały się na dziedzińcu domu, a scenę budowano
pod jedną ze ścian. Widzieliśmy też dom w którym pracował i mieszkał wybitny
pisarz hiszpański – Cervantes. To właśnie tam powstała między innymi druga
część „Don Kichota” i „Podróż na Parnas”.
Madryt
okazał się idealnym podsumowaniem naszej dziesięciodniowej wizyty roboczej
projektu Comenius w Hiszpanii.
DZIEŃ 10
Czas powiedzieć słonecznej Hiszpanii oraz naszym partnerom projektowym „¡adiós”!!!!! Szkoda, że 10 dni upłynęło nam tak szybko! Będziemy je wspominać jako jedne z najwspanialszych chwil w naszym życiu. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta: cudowni ludzie, niesamowita atmosfera, przesmaczna hiszpańska kuchnia, niezapomniane widoki, przyjazne rodziny naszych partnerów, urokliwa hiszpańska kultura i tradycja oraz bogata oferta literacka. Nie zapomnimy nigdy wspólnych prac projektowych oraz chwil spędzonych na rozmowach i zabawie z naszymi projektowymi partnerami.
Podróż powrotna przebiegła nam bardzo sprawnie. Do Zbuczyna przybyliśmy w godzinach wieczornych. Czekali na nas stęsknieni rodzice oraz przyjaciele.
PODSUMOWANIE
Wrażenia z pobytu w Hiszpanii pozostaną w nas na zawsze, a doświadczenia zdobyte podczas wizyty roboczej w szkole partnerskiej będziemy wdrażać w działania naszej szkoły.
Dzień 1:
Dzień 2:
Dzień 3:
Dzień 4:
Dzień 5:
Dzień 6:
Dzień 7:
Dzień 8:
Dzień 9:
Dzień 10:
Wrażenia z wizyty uczestników
,,Wyjazd w rama mach projektu
Comenius pt. „United by Reading” był doskonałą okazją do poznania bogatej i
różnorodnej kultury Hiszpanii, obserwowania z bliska codziennego życia jej
mieszkańców oraz rozwijania umiejętności językowych. Wiadomo nie od dziś, co kraj to obyczaj.
Jednak i tak byłam bardzo zaskoczona trybem życia Hiszpanów, który w dużej
części odbywa się w nocy. Nie tylko sposób spędzania dnia codziennego był dla
nas niespodzianką. Hiszpańskie potrawy bardzo przypadły mi do gustu, chodź
trzeba przyznać że ich kuchnia jest specyficzna, przynajmniej w moim odczuciu.
Co do samych Hiszpanów, jest to naród uśmiechnięty i optymistyczny (tak, wiem, służy im słoneczny klimat), niezwykle i prawdziwie gościnny oraz otwarty. Hiszpanie są zazwyczaj szczerze przemili i pomocni – może i nie można liczyć na to, ze przyjdą punktualnie na umówione spotkanie ale nie zawiodą w sytuacjach podbramkowych, kiedy naprawdę potrzeba pomocy.
Dość przerażający, jedynie na początku, był spontaniczny sposób witania się. W Hiszpanii normą jest, że na przywitanie całujemy się dwukrotnie w policzki. I dotyczy to tak mężczyzn, jak i kobiet. Jednocześnie trzeba stwierdzić, że Hiszpanie są narodem gestów i kontaktu. To, co nam wydaje się przesadne, u nich jest zupełnie naturalne. Każda rozmowa wiąże się z tym, że nasz rozmówca stoi bardzo blisko, patrzy nam stale w oczy i gestykulując, dotyka naszych ramion, dłoni, klepie po plecach, po głowie. Kontakt i dotykanie drugiej osoby w trakcie rozmowy jest czymś zupełnie naturalny.
Hiszpanie uchodzą za naród hałaśliwy. I rzeczywiście tak jest. Ten kraj nigdy nie śpi, a miejski hałas towarzyszył nam prawie przez cały czas. Krzyki dzieci, o drugiej w nocy bawiących się na placach zabaw, klaksony stale upominające spóźnialskich, skutery mknące po wąskich uliczkach, śmiech ludzi. To jednak nie przeszkadza im w lekturze, książek, gazet czy innych czasopism. Szybko jednak przyzwyczaiłam się do nieustannie szemrzących miast.
Podobnie jak hałaśliwi, Hiszpanie są także największymi bałaganiarzami, jakich znam. Ale również najczęściej po sobie sprzątają. Wszystko, co trzymają w rękach, bez skrupułów ląduje na ulicy. Nikogo nie dziwiła więc ilość śmieci na podłodze w restauracji. Co więcej – panuje tam zasada, że im lepsza restauracja, tym więcej śmieci wala się pod stołami.
Ostatnie, bardzo ważne spostrzeżenie: jeśli ktoś was pyta o drużynę futbolową, której kibicujecie, zawsze bądźcie dobrze poinformowani, za jaką drużyną jest konkretny region.
Tegoroczny wyjazd dostarczył mi wielu niezapomnianych przeżyć i pozostawił wiele pięknych wspomnień. Do dziś wspominam wszystkie chwile spędzone z czaszami Comenius’owymi przyjaciółmi a wszystkie pozycje książkowe, które Oni tak zachwalali przeczytam! Z pewnością wrócę do tego kraju przy najbliższej możliwej okazji :)" Kamila Ułanowska
,, Projekt Comenius
‘United by reading’ jest jedną z okazji do poznania swoich zagranicznych
rówieśników. Bardzo cieszę się z tego, że biorę w nim udział wraz z innymi
uczniami z naszej szkoły. Długo czekałam na dzień, w którym rozpoczniemy podróż
do miasta partnerskiego. Podczas naszej dziesięciodniowej wymiany miałam okazję
poznać różne zwyczaje Hiszpanów. Już podczas powitania z naszymi zagranicznymi
przyjaciółmi dowiedzieliśmy się, że w ich kulturze, gdy się witamy, dwukrotnie
całujemy się w policzki. W czasie podróży do Caceres śpiewaliśmy na zmianę
polskie, hiszpańskie i angielskie piosenki. Bardzo miło spędziliśmy czas. Kiedy
w końcu znalazłam się w domu mojej rodziny i przywitałam się ze wszystkimi,
usiedliśmy, by wspólnie zjeść ostatni w dniu posiłek. Zdziwiło mnie to, że oni
jedzą kolację taką jak nasz obiad o 21-22. Już pierwszego dnia poczęstowano
mnie owocami morza. Ogólnie w Hiszpanii miałam okazję spróbować ośmiornicy,
raka i krewetek. Było to ciekawe doświadczenie, ponieważ w Polsce takie jedzenie
jest raczej rzadko spotykane. Ogólnie Hiszpanie bardzo dużo jedzą, co było dla
nas bardzo szokujące biorąc pod uwagę ich szczupłe sylwetki. Częste posiłki
były okazją do odpoczynku i luźnej rozmowy. W ich trakcie opowiadaliśmy o
swoich ulubionych książkach, a także o wybitnych literatach z naszych krajów.
No ale nasz wyjazd nie polegał tylko na rozmowach. Przez kilka dni robiliśmy
prace projektowe. W międzynarodowych grupkach pisaliśmy rozdziały do książki –
końcowego produktu tego projektu. Książka będzie pewnego rodzaju przewodnikiem
po Hiszpanii i Polsce, więc nasi przyjaciele, aby choć trochę przybliżyć nam
swój kraj zabierali nas na różne wycieczki. Z tego co zwiedziliśmy bardzo
podobała mi się Merida. Jest to miasto z czasów Imperium Rzymskiego. Mogliśmy
tam zobaczyć piękny amfiteatr. Był naprawdę ogromny, lecz jego konstrukcja
pozwalała na to, by w każdym miejscu na widowni było słychać aktorów. Ponieważ
w Meridzie był budynek podobny do Koloseum, mieliśmy okazję zobaczyć walkę
gladiatorów. To również było coś ciekawego, ponieważ w Polsce raczej nie mamy
okazji do obejrzenia takich spektakli.Innym interesującym miejscem, które
zwiedziliśmy jest jeden z wielu parków narodowych Hiszpanii – Monfrague. Park
jest ogromny, ale my weszliśmy tylko na jedną górę. Było bardzo ciężko, ale
widok, który mogliśmy podziwiać ze szczytu, wynagrodził wszystkie utrudnienia.
Z punktu widokowego mogliśmy podziwiać wspaniała panoramę tego parku. Jednak
najbardziej podobało mi się miasto, w którym mieszkaliśmy. Caceres miało
wspaniałe stare miasto, które nocą wyglądało obłędnie. Miasto bardzo różniło
się od polskich, chociażby architekturą. Większość kamienic była zabytkowa, co
tylko dodawało uroku. Ludzi, których tam spotkałam wspominam bardzo dobrze.
Wszyscy byli bardzo życzliwi i otwarci. Głównie porozumiewaliśmy się w języku
angielskim, ale także zdarzało nam się mówić po hiszpańsku, ponieważ zarówno w
Polsce jak i w Hiszpanii braliśmy udział w lekcjach języka hiszpańskiego. Nasi
rówieśnicy byli bardzo zaskoczeni, że w tak krótkim czasie nauczyliśmy się tak
wielu słów. W Caceres odwiedziliśmy także księgarnię, której właścicielką jest
jedna z hiszpańskich koordynatorek projektu. Tam zorganizowano dla nas atrakcję
w postaci clowna, który prezentował nam swoje umiejętności aktorskie. Bardzo
nam się to podobało, w szczególności, że jego pokazy w pewien sposób nawiązywały
do postaci z bajek. Ostatnią atrakcją podczas naszego wyjazdu było zwiedzanie
Madrytu. W tym mieście byliśmy pod
stadionem Realu Madryt co dla wielu z nas było marzeniem. Oczywiście musieliśmy
zrobić sobie wspólne zdjęcie na jego tle. Ale Hiszpania słynie nie tylko ze
swoich utalentowanych drużyn piłkarskich. Jednym z najbardziej znanych widowisk
w tym kraju to słynne na cały świat corridy. Byliśmy pod jednym z wielu
stadionów, na których odbywają się legendarne walki torreadorów z bykami. W
pięknej stolicy Hiszpanii mogliśmy także przejść się alejką hiszpańskich
pisarzy. Na ulicach znajdowały się cytaty z różnych książek, a niedaleko nich
na budynkach krótkie biografie ich autorów. Mogliśmy także obejrzeć pomnik Don
Kichot’a. Autorem tej powieści jest Miguel de Cervantes. Jego pomnik także
mogliśmy zobaczyć. Bardzo cieszę się z tego, że dzięki projektowi mogłam
wyjechać do Hiszpanii. Poznałam tam wielu wspaniałych ludzi, zobaczyłam mnóstwo
pięknych miejsc i poznałam tradycje Hiszpanów. Projekt Comenius nie tylko
spełnił nasze oczekiwania, ale także marzenia. Gdybym miała taką możliwość na
pewno kolejny raz wzięłabym udział w takim przedsięwzięciu." Monika Radomyska
Co do samych Hiszpanów, jest to naród uśmiechnięty i optymistyczny (tak, wiem, służy im słoneczny klimat), niezwykle i prawdziwie gościnny oraz otwarty. Hiszpanie są zazwyczaj szczerze przemili i pomocni – może i nie można liczyć na to, ze przyjdą punktualnie na umówione spotkanie ale nie zawiodą w sytuacjach podbramkowych, kiedy naprawdę potrzeba pomocy.
Dość przerażający, jedynie na początku, był spontaniczny sposób witania się. W Hiszpanii normą jest, że na przywitanie całujemy się dwukrotnie w policzki. I dotyczy to tak mężczyzn, jak i kobiet. Jednocześnie trzeba stwierdzić, że Hiszpanie są narodem gestów i kontaktu. To, co nam wydaje się przesadne, u nich jest zupełnie naturalne. Każda rozmowa wiąże się z tym, że nasz rozmówca stoi bardzo blisko, patrzy nam stale w oczy i gestykulując, dotyka naszych ramion, dłoni, klepie po plecach, po głowie. Kontakt i dotykanie drugiej osoby w trakcie rozmowy jest czymś zupełnie naturalny.
Hiszpanie uchodzą za naród hałaśliwy. I rzeczywiście tak jest. Ten kraj nigdy nie śpi, a miejski hałas towarzyszył nam prawie przez cały czas. Krzyki dzieci, o drugiej w nocy bawiących się na placach zabaw, klaksony stale upominające spóźnialskich, skutery mknące po wąskich uliczkach, śmiech ludzi. To jednak nie przeszkadza im w lekturze, książek, gazet czy innych czasopism. Szybko jednak przyzwyczaiłam się do nieustannie szemrzących miast.
Podobnie jak hałaśliwi, Hiszpanie są także największymi bałaganiarzami, jakich znam. Ale również najczęściej po sobie sprzątają. Wszystko, co trzymają w rękach, bez skrupułów ląduje na ulicy. Nikogo nie dziwiła więc ilość śmieci na podłodze w restauracji. Co więcej – panuje tam zasada, że im lepsza restauracja, tym więcej śmieci wala się pod stołami.
Ostatnie, bardzo ważne spostrzeżenie: jeśli ktoś was pyta o drużynę futbolową, której kibicujecie, zawsze bądźcie dobrze poinformowani, za jaką drużyną jest konkretny region.
Tegoroczny wyjazd dostarczył mi wielu niezapomnianych przeżyć i pozostawił wiele pięknych wspomnień. Do dziś wspominam wszystkie chwile spędzone z czaszami Comenius’owymi przyjaciółmi a wszystkie pozycje książkowe, które Oni tak zachwalali przeczytam! Z pewnością wrócę do tego kraju przy najbliższej możliwej okazji :)" Kamila Ułanowska
,,Wizyta w Hiszpanii bardzo mi się podobała. Była
ciekawa i wyjątkowa pod każdym wymienionym niżej względem.
Co mnie zaskoczyło, ale bardzo pozytywnie -
powitanie na lotnisku w Madrycie. Cała hiszpańska grupa Comeniusa witając nas,
stała z wielkim transparentem "Welcome in Spain" . Na początku nie
wiedziałam co się dzieje, ale jak się zorientowałam automatycznie pojawił mi
się uśmiech na twarzy. Kolejna miła niespodzianka to powitanie w szkole- tłum
dzieci w pięknych, bordowych mundurkach , trzymając polską i hiszpańską
flagę podskakując, podrzucając baloniki.
Pierwsze zdziwienie było związane z hiszpańską
kuchnią. W restauracji zamówiłam omlet. Ku mojemu zaskoczeniu dostałam dużą bułkę z plackiem ziemniaczanym
w środku, nie przypominającą polskiego omleta. Kolejnym kulinarnym zdumieniem było
to, że nasi koledzy z południa Europy dodają do większości potraw oliwy.
Bardzo mi się podobają w Caceres osiedla podobne do
tych w Wielkiej Brytanii. Dość duże domy zbudowane z cegły, ładne ogródki,
przyjemna atmosfera. To miasto ma długą
i intrygującą historię, której z chęcią słuchaliśmy. Mieliśmy
także przyjemność zwiedzić niesamowitą stolicę Hiszpanii. Widzieliśmy wiele
wspaniałych budowli i miejsc jak na przykład Plaza Mayor Madryt.
Z naszymi przyjaciółmi spędziliśmy wiele czasu na
rozmowach o literaturze: ulubionych autorach i książkach. Interpretowaliśmy
powieści i opowiadaliśmy sobie czego się przez nie nauczyliśmy.
Dzięki tej wymianie nie tylko mogłam komunikować się
po angielsku z obcokrajowcami, wzbogacić
swój bagaż życiowy o tak wiele wspomnień, ale także miałam szansę z bliska
przyjrzeć się życiu i zachowaniom ludzi
z tamtej części kontynentu. Obserwowałam
słynny południowy temperament , słuchałam płynnego języka hiszpańskiego,
próbowałam nieznanych dotąd dla mnie potraw, poznałam kulturę, byłam w wielu pięknych miejscach i spotkałam niesamowitych
ludzi. Myślę, że to właśnie te doświadczenia mają niezwykłe znaczenie w naszym życiu. " Aleksandra Chomka
,,Wizyta robocza w Hiszpanii bardzo mi się podobała. Ludzie
byli wspaniali. Bardzo mili i gościnni. Czasami trudno było się dogadać,
ponieważ rodzice dziewczyny, u której byłam, nie mówili po angielsku, ale myślę
że to nie był duży problem. Ucieszyło mnie, że byli do mnie pozytywnie
nastawieni, a nawet chcieli żebym uczyła ich języka polskiego. Jeśli chodzi o
jedzenie to niezbyt mi smakowało. Wszystko było tłuste i było tego bardzooooo
dużo. Często nie wiedziałam co jem, a jeśli pytałam się ich, to czasami nawet
oni nie potrafili mi powiedzieć. Tęskniłam za polskimi potrawami ale szło się
przyzwyczaić. Hiszpania sama w sobie jest bardzo piękna. Stare miasta, a
szczególnie Merida, bardzo mi się podobały. Piękny okazał się także Park
Monfrague, gdzie było wiele
niesamowitych widoków. Przewodnik także był bardzo miły (moja opinia, bo nie
wszystkim się podobał) i ciekawie opowiadał o florze i faunie Hiszpanii. Pogoda
może nam nie dopisała, ale tak naprawdę nie przeszkadzało mi to. Wystarczyły
ciepłe ubrania i do przodu.
W Hiszpanii poznałam wiele osób, których nie zapomnę do końca
życia. Mam nadzieję, że oni też mnie nie zapomną i będziemy utrzymywać dalej
kontakt. Spędziłam ,w tym kraju, świetnie
czas. Było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Dowiedziałam się wiele na
temat Hiszpanii i myślę, że jest to kraj warty odwiedzenia.'' Klaudia Chomka
,,Gdy wylądowaliśmy na lotnisku w
Madrycie, gorące powitanie Hiszpanów zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Kiedy
nagle wyskoczyli tuż przed nami myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi...
oczywiście z radości. Początkowo miałam pewne trudności z rozmową, jednak po
jakimś czasie przyzwyczaiłam się do mówienia po angielsku, zarówno z naszymi
rówieśnikami, jak i z dorosłymi. Rodzice Elwiry byli dla mnie bardzo mili, a
ona sama i jej siostra świetnie mówiły po angielsku i okazały się bardzo
sympatyczne.
Następnego dnia
zwiedzaliśmy ich szkołę. Mieliśmy okazję poznać wielu ludzi, jednak myślę, że
najzabawniejsze były młodsze dzieci. Moja pierwsza fiesta lekko mnie
zaskoczyła. Pomimo tego, co mi opowiadano, posiłki w Hiszpanii nie różniły się tak bardzo od polskich potraw.Wieczorem wraz z Elwirą, jej znajomymi i kilkoma
osobami z naszej grupy wyszliśmy zwiedzać Caceres, które naprawdę pięknie
wygląda w nocy. Budynki są podświetlone, co robi niesamowite wrażenie.
W sobotę pojechaliśmy do Meridy, miasta założonego przez starożytnych Rzymian. Byłam wniebowzięta! Uwielbiam rzymską i grecką kulturę. Stare ruiny stały w bliskim sąsiedztwie nowych, zadbanych budynków, co wyglądało niesamowicie. Od razu zakochałam się w tym mieście. Najpiękniejszy był jednak świetnie zachowany amfiteatr, na którym odbywały się próby do inscenizacji walk gladiatorów. Niedzielę mieliśmy spędzać wspólnie z rodzinami partnerskimi, pojechaliśmy więc do Salamanki, miasta studenckiego, gdzie jak się dowiedziałam studiowali rodzice Elwiry. Chodząc po mieście spotkaliśmy Kamilę, która także przyjechała tu zwiedzać, dalej więc poszliśmy razem. Najbardziej spodobała mi się wieka katedra, zbudowana w dwóch stylach- romańskim i gotyckim. Na koniec poszliśmy do muzeum sztuki nowoczesnej. Od razu polubiłam to miejsce. Mogliśmy podziwiać m.in.: maleńkie figurki,tworzone z niebywałą precyzją, kolekcję zabawek sprzed lat oraz fotografie, na ogół przedstawiające ludzi w różnym wieku.
W poniedziałek zwiedzaliśmy Stare Miasto i mieliśmy okazję poznać panią burmistrz. Zaskoczył mnie fakt, że w Hiszpanii jest tyle samo, jeśli nie więcej, bocianów co w Polsce. Stare Miasto Caceres zwiedziliśmy już na początku wizyty, jednak teraz mogliśmy je podziwiać w świetle dnia. Następnie, po zwiedzeniu Caceres weszliśmy na górę światynną, żeby zobaczyć miejscowy kościół. Ze szczytu mogliśmy ujrzeć zachwycający widok na miasto. We wtorek pojechaliśmy całą grupą do Parku Narodowego Monfrague. Piękne, majestatyczne widoki gór robiły niesamowite wrażenie. Nad naszymi głowami leciały majestatyczne, drapieżne ptaki, które chętnie oglądaliśmy przez lornetki. Po południu uczyliśmy Hiszpanów typowo polskich zabaw. Niektóre osoby początkowo zachowywały się nieśmiało, ale zachęcone przez nas szybko dołączyły do wspólnej zabawy. Rankiem, następnego dnia spędziliśmy dwie godziny, obserwując typowe lekcje w klasach naszych partnerów. Trafiłam akurat na j.angielski, którego uczyła rodowita angielka. Około 17.00 zaczęliśmy dyskotekę. Wszyscy świetnie się bawili, tańczyli, śpiewali lub podpisywali się sobie nawzajem na projektowych koszulkach. Po dyskotece poszliśmy do księgarni ,,The Little Dragon'', gdzie oglądaliśmy prezentacje o naszym pobycie w Hiszpanii, a rozrywki dostarczył nam zabawny klaun Tibo. Żałuję, że nie przyszłam tam wcześniej, ponieważ były tam książki po angielsku, których u nas nie można kupić w księgarniach.
Następnego dnia padał deszcz, co świetnie oddawało nasze humory.
W sobotę pojechaliśmy do Meridy, miasta założonego przez starożytnych Rzymian. Byłam wniebowzięta! Uwielbiam rzymską i grecką kulturę. Stare ruiny stały w bliskim sąsiedztwie nowych, zadbanych budynków, co wyglądało niesamowicie. Od razu zakochałam się w tym mieście. Najpiękniejszy był jednak świetnie zachowany amfiteatr, na którym odbywały się próby do inscenizacji walk gladiatorów. Niedzielę mieliśmy spędzać wspólnie z rodzinami partnerskimi, pojechaliśmy więc do Salamanki, miasta studenckiego, gdzie jak się dowiedziałam studiowali rodzice Elwiry. Chodząc po mieście spotkaliśmy Kamilę, która także przyjechała tu zwiedzać, dalej więc poszliśmy razem. Najbardziej spodobała mi się wieka katedra, zbudowana w dwóch stylach- romańskim i gotyckim. Na koniec poszliśmy do muzeum sztuki nowoczesnej. Od razu polubiłam to miejsce. Mogliśmy podziwiać m.in.: maleńkie figurki,tworzone z niebywałą precyzją, kolekcję zabawek sprzed lat oraz fotografie, na ogół przedstawiające ludzi w różnym wieku.
W poniedziałek zwiedzaliśmy Stare Miasto i mieliśmy okazję poznać panią burmistrz. Zaskoczył mnie fakt, że w Hiszpanii jest tyle samo, jeśli nie więcej, bocianów co w Polsce. Stare Miasto Caceres zwiedziliśmy już na początku wizyty, jednak teraz mogliśmy je podziwiać w świetle dnia. Następnie, po zwiedzeniu Caceres weszliśmy na górę światynną, żeby zobaczyć miejscowy kościół. Ze szczytu mogliśmy ujrzeć zachwycający widok na miasto. We wtorek pojechaliśmy całą grupą do Parku Narodowego Monfrague. Piękne, majestatyczne widoki gór robiły niesamowite wrażenie. Nad naszymi głowami leciały majestatyczne, drapieżne ptaki, które chętnie oglądaliśmy przez lornetki. Po południu uczyliśmy Hiszpanów typowo polskich zabaw. Niektóre osoby początkowo zachowywały się nieśmiało, ale zachęcone przez nas szybko dołączyły do wspólnej zabawy. Rankiem, następnego dnia spędziliśmy dwie godziny, obserwując typowe lekcje w klasach naszych partnerów. Trafiłam akurat na j.angielski, którego uczyła rodowita angielka. Około 17.00 zaczęliśmy dyskotekę. Wszyscy świetnie się bawili, tańczyli, śpiewali lub podpisywali się sobie nawzajem na projektowych koszulkach. Po dyskotece poszliśmy do księgarni ,,The Little Dragon'', gdzie oglądaliśmy prezentacje o naszym pobycie w Hiszpanii, a rozrywki dostarczył nam zabawny klaun Tibo. Żałuję, że nie przyszłam tam wcześniej, ponieważ były tam książki po angielsku, których u nas nie można kupić w księgarniach.
Następnego dnia padał deszcz, co świetnie oddawało nasze humory.
Pożegnania zawsze są
najtrudniejsze. Wiele osób płakało i padało sobie w ramiona, wiedzieliśmy
jednak, że czas wracać do Polski. Z ciężkimi sercami odjechaliśmy autobusem w
kierunku Madrytu. Po kilku godzinach jazdy byliśmy na miejscu. Szybko okazało
się, że wysiedliśmy w złej części miasta. Na szczęście nasz przewodnik dojechał
do nas po pół godzinie i poprowadził nas do hotelu. Kiedy w końcu zaczęliśmy
zwiedzać, nie mogłam oderwać oczu od tego wszystkiego. Widzieliśmy m.in.:
najsłynniejszą arenę walk z bykami, Pałac Królewski z ogrodami, najstarszą
restauracje na świecie oraz stadion piłki nożnej Realu Madryt. Ze wszystkich
miejsc odwiedzonych tego dnia najbardziej podobały mi się ogrody przylegające
do Pałacu Królewskiego. Pomimo wielu turystów panował tam spokój i harmonia.
Myślę, że nigdy nie znudziłoby mi się wędrowanie ścieżkami pomiędzy drzewami i
krzewami.
W samolocie, następnego dnia wiedziałam, że muszę
wrócić kiedyś do Hiszpanii." Adrianna Biardzka
,,Wizyta robocza w
Hiszpanii w ramach projektu Comenius ,,United by Reading” bardzo pozytywnie
mnie zaskoczyła, przyniosła wiele niezapomnianych wspomnień oraz znajomości.
Na zawsze w mojej
pamięci na pewno pozostanie gorące przywitanie naszych hiszpańskich przyjaciół.
Było to pierwsze zderzenie z tą inną kulturą, gdyż Hiszpanie zawsze całują się
w policzki na powitanie. Po raz kolejny o ich sympatii przekonałam się w czasie
wizyty w szkole. Tłum uczniów wymachujących wesoło polskimi i hiszpańskimi
flagami na przywitanie wywarł na mnie ogromne wrażenie. Ciepłym gestem było
również wszędzie słyszalne w naszą stronę ‘Hola’.
Hiszpańska kuchnia
całkowicie różni się od polskiej. Według mnie różnice było widać wszędzie,
choćby w ilości oliwy z oliwek w daniu. Jednak największym wyzwaniem było
zrozumienie co to za potrawa oraz próba wymówienia jej nazwy. Czasami
tłumaczenia zajmowały nam cały posiłek, ale opłacało się, dziś próbuję sama w
domu tworzyć pyszną paellę.
Oprócz języka
angielskiego mieliśmy okazję nauczyć się hiszpańskiego oraz spróbować chociaż trochę
nauczyć naszych przyjaciół polskiego. Niedługo przed wyjazdem, uczestniczyłam
razem z polskim klubem Comenius
w kursie języka hiszpańskiego, więc na szczęście nie musiałam zawsze odpowiadać „No hablo espańola”. W trakcie rozmów okazało się również, że nasi znajomi lubią takie same książki jak my. Strasznie dużo czasu pochłaniały opowieści o rodzimych pisarzach i lekturach szkolnych. Najwięcej śmiechu pojawiało się gdy tłumaczyliśmy najsławniejsze cytaty z wybranych książek, trzeba przyznać, że powstawały różne nowe, ciekawe sentencje.
w kursie języka hiszpańskiego, więc na szczęście nie musiałam zawsze odpowiadać „No hablo espańola”. W trakcie rozmów okazało się również, że nasi znajomi lubią takie same książki jak my. Strasznie dużo czasu pochłaniały opowieści o rodzimych pisarzach i lekturach szkolnych. Najwięcej śmiechu pojawiało się gdy tłumaczyliśmy najsławniejsze cytaty z wybranych książek, trzeba przyznać, że powstawały różne nowe, ciekawe sentencje.
W trakcie zwiedzania z
przyjemnością słuchaliśmy legend związanych z pięknym Caceres czy Meridą. Mieliśmy
okazję zobaczy również Madryt. Na jednym z placów spotkaliśmy dobrze znanych
nam Don Kichota i Sancho Pansę. W czasie naszej wycieczki wszędzie
napotykaliśmy ślady autora tej książki Cervantesa. Obiecałam sobie że tuż po
powrocie na pewno przeczytam jedno z jego dzieł.
Wizyta w Hiszpanii pozwoliła
mi na poznanie tamtejszej kultury, historii oraz języka. Oprócz tego pomogła mi
w doskonaleniu języka angielskiego, otworzeniu się
w kontaktach z innymi i na pewno pozostanie w mojej pamięci na zawsze " Agnieszka Protasiuk
w kontaktach z innymi i na pewno pozostanie w mojej pamięci na zawsze " Agnieszka Protasiuk
,,Podczas pobytu w Hiszpanii bardzo zaskoczyła mnie hiszpańska gościnność. Tamtejsi ludzie byli bardzo życzliwi i optymistyczni. Oprócz tego zadziwiła mnie kuchnia hiszpańska. Bardzo różniła się od naszej polskiej, ale dania były bardzo dobre. Zwiedzając Hiszpanię spodobały mi się tamtejsze krajobrazy i miasta. Spędzone tam chwile są dla mnie wspaniałym wspomnieniem. Po tej wycieczce mam ochotę wybrać się kolejny raz do tego kraju. Jedyne czego mi brakowało podczas wizyty był czas, ponieważ ciągle było go za mało ze względu na napięty grafik zajęć. Gdybym mogła wziąć udział w jeszcze jednej takiej wymianie nie wahałabym się z podjęciem decyzji. Myślę, że taki projekt to wspaniałe chwile spędzone z cudownymi ludźmi. Uważam, że każdy powinien przeżyć taka przygodę." Monika Koziestańska
,,Wizyta robocza w Hiszpanii w ramach projektu Comenius
„United by readnig” bardzo mi się podobała! Organizacja wszelakiego rodzaju
wycieczek i samej podróży do Cáceres i z powrotem była bardzo dobra, co jest
wyczynem trudnym, jeżeli nie bardzo trudnym. W Hiszpanii bardzo podobało mi się
nastawienie i zaangażowanie naszych parterów, którzy cały czas troszczyli się o
nas, nasze potrzeby i zdanie. Wyjazdy do okolicznych atrakcji turystycznych
były bardzo ciekawe, a najbardziej podobała mi się wycieczka do Meridy, która
uwiodła mnie pięknymi zabytkami i rzadko już dziś spotykaną atmosferą. Innym
punktami programu, które podbiły moje serce były m.in. zwiedzanie Madrytu,
wizyta w księgarni czy nauka języka hiszpańskiego, którą rozpoczęliśmy już w
Polsce. W Hiszpanii zadziwiło mnie pozytywnie wiele rzeczy, spraw lecz jednymi
z największych niespodzianek było to, że Hiszpanie ze swoim południowym
charakterem i patosem jaki jest wykreowany są tak naprawdę spokojni, nie muszą
zawsze postawić na swoim, co zdecydowanie pomagało nam w naszych pracach
projektowych. Pomimo wielu rozrywek, znajdywaliśmy mnóstwo czasu na pracę nad
naszą książką, wymienianie uwag na jej temat czy zwykłych rozmów o książkach. Gdy zwiedzaliśmy lub po prostu chodziliśmy na zakupy etc. łatwo
było zauważyć różnicę w… prędkości naszego marszu i częstotliwości kroków-
ciężko było mi za naszymi hiszpańskimi przyjaciółmi nadążyć. :) Tradycyjne
potrawy, którymi nas raczono były bardzo smaczne i z chęcią spróbowałabym
innych typowo hiszpańskich dań, ale częstotliwość ich spożywania jest
zaskakująca! Nasi partnerzy jedli bardzo często, małe porcje- zgodnie z
wymogami zdrowego żywienia, lecz to i tak był dla nas mały szok- posiłek co 1-
1,5 h, a ich figury wyglądały jakby nie jedli nic albo prawie nic (no dobrze
więcej niż nic, ale byli naprawdę szczupli). Mam szczerą nadzieję że zawarte
podczas naszego pobytu w Hiszpanii przetrwają pomimo dzielącej nas odległości i
już z niecierpliwością oczekuję ich przyjazdu do Polski. :)" Weronika Oklińska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz